Polskie-Cmentarze.pl

Z prasy

Poniedziałek 21.06.2010, godz. 23:56Pogrzeb na miarę potrzeb...uszyty

Article img

Pisaliśmy już o tym, że z prochów spopielonego ciała robi się różnego rodzaju biżuterię czy diamenty, że można zaplanować pogrzeb za życia. Wciąż jednak nie brak ciekawostek w tej właśnie branży. Otóż jedna ze szwedzkich firm zajmujących się pochówkami proponuje spopielenie przez zamrożenie. Ciało umieszcza się w ciekłym azocie, w temperaturze bliskiej 200 stopni Celsjusza poniżej zera ulega ono kruszeniu.

Potem bombardowane ultradźwiękami zwłoki zamieniają się w proch. Dwaj młodzi Polacy założyli w Nowym Jorku zakład pogrzebowy specjalizujący się w spopielaniu zwłok w kraterze czynnego wulkanu. Prochy są już jednak nie do odzyskania. Krater należy traktować jako ostateczne miejsce spoczynku. W Ameryce szczytem snobizmu jest wysłanie własnych prochów w kosmos. Ostatnio rakieta pogrzebowa wyniosła na orbitę 36 urn. Przez 45 lat będą krążyły wokół Ziemi, potem spłoną w atmosferze. Koszt takiego lotu to 4800 dolarów.

Co postawić na tak ekskluzywnej działce? Najnowszy ogólnoświatowy hit mody pomnikowej to zamontowany nad grobem zamiast zdjęcia ekran LCD z odtwarzaczem. Na żądanie odwiedzających nagrobna aparatura może pokazać film z najpiękniejszymi scenami z życia zmarłego, a w sytuacji, gdy życie nagrywane nie było, np. reportaż z pogrzebu. Mercedes wśród nagrobków z monitorem to amerykański zestaw Serenity Panel – siedmiocalowy ekran zasilany bateriami słonecznymi i uruchamiany przez czujnik ruchu, gdy ktoś się zbliża do grobu. Przy telewizorze odtwarzacz mp3 wmurowany w płytę może uchodzić za przejaw skromności. Trzeba tylko za życia nagrać jakieś przemówienie, parę ciepłych słów do potomków. Coś, czego można by bez zażenowania słuchać za sto lat. Co się teraz w kraju stawia? Właściciel firmy ze Śląska Cieszyńskiego, twierdzi, że chińszczyznę. Chińczycy eksportują 30 wzorów bardzo prostych i niewyrafinowanych nagrobków produkowanych taśmowo.

Znany mistrz kamieniarstwa z Warszawy mówi, że właśnie dlatego coraz więcej osób przygotowuje za życia miejsce spoczynku, bo kiedy umierają dziadkowie, młodzi przyduszeni kredytami na mieszkania i samochody zamawiają jak najtańszy nagrobek, próbując zmieścić się w ZUS-owskim zasiłku pogrzebowym. Ceny nagrobków zaczynają się od 500 zł za chiński i sięgają nawet 50 tys. zł. Standardowa kwota to 4-5 tys. zł. W stolicy chińskie nagrobki źle się sprzedają, nawet wówczas, gdy kamieniarze zapewniają, że marmur to nie samochód i po roku się nie rozsypie. Kamieniarz zaleca najczęściej indywidualizm albo klasykę, bo to tak samo, jak z garniturem – dodaje. To zawsze jest w modzie, byle gustownie. Ostatnio wykonał pomnik dla kobiety, która kochała Tatry. Miał być wykuty ręcznie, dłutem i wyglądać jak skalista grań. Były zamówienia na motocykl dla motocyklisty, jacht pod żaglami dla kapitana, drzewo z sokołem dla myśliwego. Co do liter najlepiej podobno zamówić stal nierdzewną – wygląda bardzo ładnie, jest trwała i właściwie nie ginie. W skupie tylko 40 groszy za kilogram, więc nic nam nie grozi, jeśli chodzi o kradzież.

Trumna

Kiedy ją wybrać? Teoretycznie może poczekać, bo najważniejsze są nieruchomości. Trend jest jednak taki, że ludzie w testamencie zostawiają dokładne instrukcje dotyczące pogrzebu, wolą zaplanować każdy szczegół. Na targach funeralnych w Paryżu pokazano ostatnio trumnę pozłacaną z klimatyzatorem i przeszklonym wiekiem, które można otwierać zdalnie pilotem jak auto z centralnym zamkiem. Była też trumna pachnąca, z drzewa różanego. Właściciel zakładu pogrzebowego z Wrocławia mówi, że najpopularniejsza jest klasyka – dąb, sosna amerykańska lub włoska, urny zaś ceramiczne, drewniane, czasem żeliwne, okrągłe lub wielokątne. Evergreenem jest urna à la grecka waza. Powoli jednak przebija się też nowe. Urny w kształcie piramidy, które zamówił kilka lat temu, leżały w magazynie. Wszystko zmieniło się, gdy pogrzeb starszej pani przyszedł załatwiać jej wnuk. – Przejrzał katalog z trzema tysiącami urn i nic. Wtedy właściciel pokazał urnę w kształcie piramidy i okazało się trafiona. Okazało się, że starożytny Egipt był konikiem ukochanej babci. Tydzień później znalazł się klient na urnę w kształcie piłki futbolowej dla trenera trampkarzy. Po tych doświadczeniach właściciel stara się, by w ofercie było nieco ekstrawagancji. Urny mogą być w kształcie bmw, mercedesa, samolotu, butelki do piwa, opakowania pasty do zębów, ryby albo buta Adidas. Każdy klient oczekuje czegoś innego, nawet w takim miejscu, jak zakład pogrzebowy.

Pogrzeb

Świecki mistrz ceremonii z Warszawy, mówi, że może zorganizować pogrzeb szyty na miarę. Z badań branżowego „Dwumiesięcznika Funeralnego Memento” wynika, że dziś połowa pogrzebów oprócz albo zamiast standardowej mszy ma przebieg taki, jaki życzy sobie klient. Można zgłosić się z gotowym scenariuszem, który zostanie zrealizowany. Od nas zależy miejsce ceremonii, pora dnia, muzyka, instrument, na którym zostanie wykonana, treść mowy pogrzebowej, osoba mówcy, czy skład konduktu pogrzebowego. Zdarzało się, że szły w nim ukochane zwierzęta zmarłego – najczęściej psy, ale bywają nawet konie. Możliwe jest zatem wszystko.

Na przykład muzyka. Nie musi być wcale Ave Maria. Nikogo nie dziwią już dziś ani ciężkie kawałki heavymetalowe, ani nawet takie, które tworzą niezamierzony efekt groteski czy wręcz makabreski. Właścicielka jednego z łódzkich domów pogrzebowych opowiada o tym, jak była ostatnio na pogrzebie, na którym przyjaciele zmarłego, chłopaki z dredami do pasa, grali mu nad grobem: „So you better, Get up, stand up! Stand up for your rights! Get up, stand up! Don’t give up the fight!”. Właściciel z Rudy Śląskiej ma jedyną w Polsce wielowyznaniową multimedialną aulę pożegnań – coś jakby skrzyżowanie kaplicy z kinem. W trakcie pogrzebu w takiej sali odbywa się swoisty pokaz światło i dźwięk. Emitowane są filmy o zmarłym, jego zdjęcia, dla których tłem jest kompozycja muzyki i oświetlenia. – Dzięki specjalnym lampom możemy wygenerować każdy kolor. Po pokazie można na dużym ekranie obserwować wjazd trumny do pieca krematoryjnego. Trumna opuszcza salę na specjalnych szynach i wjeżdża do krematorium. Kiedy ciało poddawane jest kremacji, ekran wygasa, a rodzina udaje się do zakładowej kawiarni.

Urna, trumna, pogrzeb, całą ceremonia to dopiero początek, jak się okazuje, potem trzeba jeszcze zamówić garnituru, kosmetyki, gadżety, które chcielibyśmy zabrać ze sobą do trumny. A tu jeszcze się okazuje, że wśród natłoku ofert trumien na pilota i krzyży stereo przebija się kontrmoda – ekologiczna i antykonsumpcyjna. Chodzi o jak najszybsze i jak najtańsze połączenie z naturą. Na ostatnich targach funeralnych w Hongkongu przebojem były trumny kukurydziane, które rozkładają się w sześć miesięcy. Hitem hitów jest zaś... całun. Co więc zrobić? Na co to wszystko? Jest taki stary dowcip żydowski. Ojciec i syn przechodzą obok grobu słynnego łódzkiego fabrykanta Izraela Poznańskiego. Grób wielki i okazały jak cała synagoga. Ojciec mówi do syna: „Patrz Icek, to się nazywa życie”.

Źródło: http://www.newsweek.pl/artykuly/pogrzeb-na-miare-,47755,4

Powrót